środa, 26 listopada 2014

Zwyczajna obyczajówka, cz. 1

- Czy ktoś może mi powiedzieć, co tu się stało?!
Gimnazjaliści siedzieli cicho jak myszy pod miotłą. Nikt nie odważył się spojrzeć w oczy nauczycielce od biologii, trzymającej w wyciągniętej dłoni kawałek poplamionej tkaniny. Szmatka śmierdziała mieszaniną zgniłych jaj i innych nieznanych składników. Biolożka pokręciła głową i wytarła krzesło, na którym, całe szczęście, nie usiadła. Brudną tkaninę rzuciła na pierwszą, pustą ławkę.
- Gdzie jest Antoś?! - przetoczyła wzrokiem po klasie. - Nie mówcie mi, że rozpłynął się w powietrzu. Był, gdy sprawdzałam obecność. Ktoś będzie ze mną uczciwy i wskaże mi sprawcę całego zamieszania? A może mam sama dojść po nitce do kłębka? Halo, Ziemia do uczniów! Będę zmuszona wam wszystkim obniżyć ocenę z zachowania. Chyba, że wskażecie mi winowajcę.
Cherlawy szatyn, zajmujący trzecią ławkę, wstał nagle, zaciskając chude palce na rogach ławki. Gimnazjaliści spojrzeli na niego z przestrachem.
- Ja... ja wiem, kto to zrobił - wydukał, wbijając wzrok w stół. Rówieśnicy wbili w niego oburzone spojrzenia. - To... - zawahał się. - Ruda, proszę pani.
Nauczycielka odwróciła się do korpulentnej dziewczynki. W oczach kobiety kryło się niedowierzanie i zawód.
- Anastazjo? - zaczęła poważnym tonem. - Masz mi coś do powiedzenia?
Rudowłosa pobladła i pokręciła głową. 
- N-nie, proszę pani. To... to nie ja, to...
- Kłamczucha! - odezwał się niski blondyn siedzący obok. - Tak, zwal winę na Antka, co ci jeszcze pozostało? Od razu nieobecny, znaczy, że winny?!
- Anastazjo...
- To nie ja! Ja nie mam z tym nic wspólnego! - spojrzała w oczy swoim najlepszym przyjaciółkom z ławki obok. - Kara, Paula... Przecież...
Umalowana szatynka odgarnęła włosy za ucho i uśmiechnęła się lekko.
- To ona, proszę pani. Widziałam, jak wyjmuje ścierkę z plecaka.
- Anastazjo, dlaczego to zrobiłaś?
- To nie ja!!! - wrzasnęła rudowłosa, wychylając się z ławki. - Dlaczego pani im wierzy?!
Nauczycielka westchnęła ciężko.
- Kto, oprócz Pauliny, widział, jak Anastazja kładzie tą szmatę na moje krzesło?
Wszyscy podnieśli ręce. Rudowłosa bez słowa wybiegła z sali, odprowadzana ponurymi spojrzeniami.
Myślałam, że chociaż przyzna się do winy. - myślała wieczorem biolożka, pisząc do rodziców Antoniego Wazy e-maila w sprawie jego nieobecności na lekcjach. Myliłam się co do niej. A wydawała się porządną dziewczynką, nigdy nie uciekała z lekcji, miała odrobione wszystkie prace domowe, niezłe oceny... Pozory mylą.

W sobotę nauczycielka, jak co tydzień, wybrała się do muzeum sztuki. Jej mąż przez całe życie podziwiał dzieła wywieszone w dziale "Renesans". Nawet teraz, po jego śmierci, kobieta podtrzymała tradycję i od kilku lat była stałą bywalczynią muzeum.
Oglądała jedno z dzieł, gdy jeden ze zwiedzających odłączył się od swojej grupy i nieśmiało podszedł do niej.
- Piękne obrazy - skomentował. - Chciałbym tak ładnie malować.
- Witaj, Antku! - nauczycielka uśmiechnęła się do ucznia. Nagle spoważniała. - Dlaczego uciekłeś wczoraj z lekcji? Czyżbyś miał coś wspólnego z tą aferą?
- Aferą? - zastanowił się. - Chodzi pani o to wyzwanie, prawda?
- Wyzwanie? - zdziwiła się.
- No... tak. Ruda... znaczy Anastazja, dostała zadanie od Wojtka Szacharskiego, musiała położyć na pani krześle śmierdzącą szmatę, którą przyniósł do szkoły. Widzi pani, u nas co jakiś czas dajemy sobie wyzwania, na przykład w ramach przysługi. No i Ruda musiała podłożyć tę ścierkę, by iść z Wojtkiem na bal.
- Inaczej nie dało się tego załatwić? - zbita z tropu nauczycielka bez skutku doszukiwała się kłamstwa w słowach ucznia.
- No... nie. Gdyby tego nie zrobiła, musiałaby dawać Karolowi dziesięć złotych co tydzień, też w ramach przysługi. Bo Karol kilka razy dał jej odpisać lekcje, gdy odwiedzała chorą siostrę w szpitalu. A u niej krucho z forsą.
Nauczycielka pokręciła głową w zamyśleniu. Będę musiała porozmawiać z Anastazją. To, co zrobiła, nie było ładne, ale dziewczyna miała swoje powody. Oczywiście dałoby się to jakoś inaczej wyjaśnić. 
Gdy wracała do domu, uświadomiła sobie, że Antoś nawet nie wyjawił jej przyczyn swojej ucieczki z lekcji. Jego rodzice również nie dali jej odpowiedzi. Kobieta pokręciła głową. Cóż, krnąbrny uczeń nie po raz pierwszy wykorzystał klasową aferę do własnych celów. Z nim też będę musiała sobie porozmawiać. - zaśmiała się w myślach.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz